Bitwa pod Orszą 1514

      W 1512 roku wybuchła kolejna wojna Wielkiego Księstwa Litewskiego i Korony Polskiej z Moskwą. Związana była ona z polityką „zbierania ziem ruskich” Wasyla III.

       W latach 1512-1513 Moskwa podjęła próby zdobycia Smoleńska, miasta-klucza tzw. „Bramy Smoleńskiej”, niezwykle ważnego strategicznie obszaru, który dawał jego posiadaczowi kontrolę nad w zasadzie jedyną dogodną drogą na Moskwę (rok 1812 oraz 1941 pokazały dobitnie znaczenie tego terenu). Wraz z klęską w bitwie pod Orszą w 1513 (była to już druga klęska Moskwy po tym miastem – pierwsza w 1508 roku) zawarto rozejm. Wasyl III doprowadził do ścisłego militarno-politycznego sojuszu z cesarzem Rzeszy Maksymilianem, który montował wielka antyjagiellońską ligę, w skład której wchodziły oprócz cesarstwa, Moskwy i Zakonu Krzyżackiego również Dania, Brandenburgia i Saksonia. Moskwa prowadziła liczne zaciągi zagranicznego, najemnego żołnierza i odlewała działa. W lutym 1514 roku Maksymilian zobowiązał się do militarnego wsparcia Wielkiego Księcia Moskiewskiego a na rok 1515 planował wspólną wyprawę niemiecko-moskiewską na Litwę i Koronę (co oznaczało fizyczne niebezpieczeństwo rozbioru obu krajów) pod warunkiem wszelako, że Brama Smoleńska będzie w rękach Moskwy.

        W wyniku oblężenia Smoleńska trwającego od maja do lipca 1514, gigantyczna armia moskiewska wyposażona w 300 dział, po zdradzie zdemoralizowanej załogi i mieszczan, zdobyła miasto (na 96 lat, dopiero wielki król Rzeczpospolitej, Zygmunt III Waza, odbił miasto z moskiewskich rąk w 1611 roku, po 21 miesiącach oblężenia).
Koncentrująca się pod Wilnem i Mińskiem armia odsieczowa spóźniła się. Miasto padło. Niemniej król Zygmunt Stary postanowił wykorzystać gromadzone z wielkim trudem potężne siły i poszukać rozstrzygnięcia w polu. 

      31 tysięczna armia litewsko-polska (ok. 3 tys. piechoty oraz 28 tys. kawalerii) ruszyła w kierunku Orszy. Liczba żołnierzy nie obejmuje czeladzi, o której nie mamy żadnych danych, poprzez analogię do innych starć, można dokonać supozycji, że pod dowództwem hetmana wielkiego litewskiego Konstatego Ostrogskiego maszerowało co najmniej 60 tys. albo i więcej ludzi. W litewsko-polskiej armii, oprócz Ostrogskiego, dowodzili: litewską służbą ziemską hetman polny Jerzy Radziwiłł, zaciężnym wojskiem polskim kasztelan biecki Janusz Świerczowski, nadwornym wojskiem królewskim i pocztami prywatnymi Wojciech Sempoliński. W skład pocztów koronnych wchodził kwiat rycerstwa polskiego, z takimi nazwiskami jak Tarnowscy, Tęczyńscy, Zborowscy, Pileccy, Kmitowie, Jarosławscy, Ostrorogowie, Zarembowie. 

      Na wieść o zbliżaniu się wielkiej armii Ostrogskiego, naczelny dowódca sił moskiewskich Iwan Czeladnin nakazał koncentrację pod Orszą trzech armii tworząc gigantyczne zgrupowanie o sile 60-80 tys. lekkich kawalerzystów (tutaj również nie ma informacji o zbrojnej czeladzi, więc, podobnie jak u przeciwników, poprzez analogię, można wysunąć tezę, że łącznie, w obozie moskiewskim mogło znajdować się 150 tys. lub więcej ludzi). Kniazia Czeladnina wspomagali Michał Golica, Dymitr Bułhakow, Grigorij Dawidow i Iwan Rostowski.

        Po stoczeniu kilku zwycięskich dla strony litewsko-polskiej potyczek, 8 września 1514 roku, obie armie spotkały się pod Orszą w tej jednej z największych (obok Mohacza 1526) bitew XVI wiecznej Europy. W nocy z 7 na 8 września armia Ostrogskiego zbudowała dwa mosty na beczkach i tratwach i rozpoczęła przeprawę, by zaatakować oddziały moskiewskie od strony Dniepru. Przeprawa została przeprowadzona bardzo sprawnie, mimo załamania się jednego z mostów, żelazna dyscyplina i wyszkolenie żołnierzy spowodowały, że stracono zaledwie jednego człowieka (a przeprawiali się wszakże również rycerze w pełnych, gotyckich zbrojach i oladrowanych (opancerzonych) koniach, którzy musieli dalszą drogę odbyć wpław).

         Szyk wojsk litewsko-polskich, stojących na czterokilometrowym, rozległym, płaskim wzgórzu przedstawiał się następująco: po prawej stronie, pod osłoną lasu, Ostrogski umieścił piechotę i artylerię, na lewo rozstawiła się reszta wojska w szyku noszącym nazwę „stare urządzenie polskie”. Pierwszy rzut stanowił huf czelny, drugi – walny. Po bokach stały po trzy hufce posiłkowe. Przez środek przebiegał wąwóz obsadzony przez oddział piechoty, po jego prawej stronie ustawili się Polacy (Sampoliński w hufie czelnym – 2,5 tys. głównie jazdy kopijniczej, Świerczowski w hufie walnym – 9 tys. kawalerii, hufy posiłkowe – 3,5 tys. ludzi), po lewej Litwini (Ostrogski w hufie czelnym – 3 tys. jazdy, Radziwiłł w hufie walnym – 6 tys. konnych, hufy posiłkowe – 3 tys. konnych łuczników). 
Naprzeciwko stanęła armia moskiewska, również w tradycyjnym dla siebie ustawieniu (pierwsze dane liczbowe odnoszą się do 60 tysięcznej armii, możliwe że rzeczywiste wartości były o ok. 1/3 wyższe). Na przedzie stanął pułk straży przedniej – 7 (9) tys. ludzi, na prawym skrzydle pułk prawej ręki Michała Golicy (12 [16] tys. lekkiej jazdy), po lewej pułk lewej ręki (10 [13] tys. lekkiej jazdy). W centrum ustawiony był pułk wielki (20 [27] tys. ludzi, z tyłu pułk straży tylnej (10 [13] tys. żołnierzy).

        Ok. godzin 14.00 rozpoczęła się bitwa. Pułk prawej ręki (12-16 tys.) rozpoczął starcie próbą obejścia litewskiego szyku z lewej strony. Dodatkowo, maskowany przez naddnieprzańskie zarośla do ataku rozwijał się pułk straży przedniej (7-9 tys.). Doszło do obustronnego ostrzału z łuków. Niebezpieczeństwo obejścia sił litewsko-polskich skłoniło hetmana do ryzykownego manewru – nakazał on polskiemu hufowi czelnemu (2,5 tys. kopijników) uderzenie na owe pułki. Wymagało to zmiany frontu w miejscu i przeprowadzenia szarży przed frontem moskiewskiego pułku wielkiego. Wspaniałe wyszkolenie, dyscyplina i wyposażenie Polaków oraz zdecydowanie w przeprowadzonym manewrze pozwoliło zminimalizować straty od ostrzału wroga. Uderzenie było straszne, pancerna pięść wbiła się w masy lekkiej kawalerii pułku prawej ręki, tratując i masakrując przeciwnika, „nie dwa na jednego, jako kniaź [Ostrogski] przepowiedział, ale sześć na jednego przyszło uderzyć”, co niejako potwierdza wyższą liczebność wroga (2,5 tys. na 16 tys.). Jednakże z pomocą nieprzyjacielowi przyszedł pułk straży przedniej. Wobec przygniatającej przewagi liczebnej, Polacy Sampolińskiego i litewskie hufce posiłkowe zaczęły się cofać (5,5 tys. na 19-25 tys.). 

           Wtedy to sam hetman Ostrogski osobiście poprowadził natarcie swoich 3 tys. wojowników na moskiewskie prawe skrzydło, zachęcając żołnierzy słowami: „O mężni rycerze!/ Teperże doterajte, Teper mężne siły/ okażcie przodków mężnych upominek miły…/ Owo ja sam przed wami swoju hławu stawię,/ a w pierwszym z nieprzyjaciół wnet szablę pokrwawię…”. W wyniku uderzenia świeżych sił, pomimo liczebnej przewagi (8,5 tys. na 19-25 tys.), oddziały moskiewskie poczęły się z razu cofać, a następnie rzuciły się do ucieczki ku głównym siłom.

         W międzyczasie, Iwan Czeladnin rozpoczął atak na prawe skrzydło armii litewsko-polskiej. Pułk lewej ręki, korzystając z osłony zarośli , zaatakował polskie hufce posiłkowe. Wtedy też, oddział piechoty obsadzający wąwóz, z racji niedogodności miejsca, został wycofany i dołączony do piechoty ukrytej w lesie. Hufce posiłkowe, składające się z husarzy i łuczników przez dłuższy czas odpierały przeważającego liczebnie przeciwnika (3,5 tys. na 10-13 tys.). Gdy zakończono koncentrację 3 tys. piechoty, hufy posiłkowe rzuciły się do pozorowanej ucieczki. Na jej widok, moskiewski wódz, dążąc do jak najszybszego przełamania przeciwnika i uchwycenia mostów na Dnieprze, co zakończyłoby się zniszczeniem wroga, pchnął w bój pułk wielki (20-27 tys.). W tym momencie, w gęsto zbite masy moskiewskiej kawalerii pułku lewej ręki wystrzeliły z zaskoczenia polskie armaty oraz piechota. Zaskoczenie było kompletne. Choć z racji niewielkiej efektywności broni palnej straty Moskwicinów nie były wysokie (jakkolwiek wojewoda Iwan Rostowski zginął od trafienia kulą z armaty), to efektowność broni zatrwożyła żołnierzy Czeladnina i zachwiała ich morale. Następnie, ciągle strzelając z broni palnej piechota ruszyła w szyku do natarcia i torowała sobie drogę bronią drzewcową, pikami i halabardami, siejąc śmierć w szeregach wschodnich wojowników: „Tam było dopiero widzieć krotochwile, jako ich w cieśnią naparto, jako ich bodzono spisy, jako z rusznic pierwsze hufy polegli, że nasi per cumulus corporur (przez zwały ciał) musieli postępować, że nikam nie mogli ustępować, tam każdym pchnięciem sztychy biorąc marli, stękanie zewsząd”. Był to kulminacyjny moment bitwy. 

          Wraz z atakiem piechoty natarły na Moskwę od czoła hufce posiłkowe, które nagle zawróciły. Co więcej, na odsłoniętą flankę uderzyła połowa hufu walnego Świerczowskiego (4,5 tys. kopijników, husarzy i kuszników). Mordercze uderzenie porównywalnie liczebnie sił polskich (8 tys. jazdy i 3 tys. piechoty, razem 11 tys. na 10-13 tys.) zepchnęło pułk lewej ręki na wchodzący do boju pułk wielki. Zmieszani wojownicy moskiewscy poczęli się cofać, a następnie uciekać z pola bitwy, mając na karkach polskich rycerzy: „Tak się naszym na przodki szczęście szańcowało, skąd nadzieje zwycięstwa przybywało, przeto z Moskwą koniom puściwszy wędzidła bieżą, gdzie ich nasiekli na polach jak bydła. A drudzy do walnego wojska uciekali, celadon próżno woła aby w sprawie stali…”.
Na zmieszane wojska moskiewskiego pułku wielkiego spadło kolejne uderzenie – hufiec czelny Ostrogskiego (3 tys.) , który zaprzestał pościgu za pułkami przednim i prawej ręki. W tym momencie przeciwko częściowo zmieszanej i zdemoralizowanej masie jazdy moskiewskiej (20-27 tys.) walczyło 11 tys. uniesionych sukcesem polskich i litewskich kawalerzystów. Zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki… w tym momencie, dla odwrócenia losów tej wielkiej batalii, Iwan Czeladnin pchnął w bój odwód – pułk straży tylnej, świeże 10-13 tys. kawalerii. Pułk ów wyszedł na skrzydło oddziałów litewsko-polskich. Losy bitwy zawisły na włosku (30-40 tys. kawalerii moskiewskiej walczyło z 11 tys. kawalerzystów polskich – litewskich). 

        W tym jednak momencie kunszt taktyczny hetmana Ostrogskiego dał o sobie znać. Hetman zaprzestał pościgu za pułkiem lewej ręki, przegrupował chorągwie i dokonał koncentrycznego natarcia pod swoim osobistym dowództwem dołączając do ataku drugą część hufu walnego Świerczowskiego (4,5 tys.) oraz cały, niebiorący jeszcze udziału w walkach, świeży huf walny Radziwiłła (6 tys. kawalerii). W tym momencie rozpoczęło się gigantyczna bitwa kawaleryjska, jaką Europa dawno nie widziała (21,5 tys. kawalerii [w tym 12,5 tys. polskiej – 5,5 tys. husarii, 3,5 tys. kuszników, 3,5 tys. kopijników i łuczników] oraz 9 tys. litewskiej – 3,5 tys. husarii, 2,5 tys. jazdy z rohatynami, 3 tys. łuczników i lekkich] starło się z 30-40 tys. moskiewskiej lekkiej kawalerii). Walka 50-60 tys. kawalerzystów było jednym z największych starć kawalerii w historii nowożytnej Europy. Tutaj jednak palma pierwszeństwa najprawdopodobniej przypada innemu znakomitemu polskiemu zwycięstwu, bitwie pod Beresteczkiem stoczonej w dniach 28-30 czerwca 1651 roku. Wtedy to, 29 czerwca, doszło do gargantuicznej, nierozstrzygniętej bitwy kawaleryjskiej pomiędzy siłami Korony Polskiej a Kozakami i Tatarami. W bitwie tej starło się co najmniej 40 tys. polskich kawalerzystów z co najmniej 60 tys. Tatarów i Kozaków, a więc łącznie walczyło tam co najmniej 100 000 konnych wojowników. 

        Pomimo przewagi liczebnej wroga (nawet dwukrotnej) i konieczności szarżowania pod górę, lepsze wyszkolenie, wyposażanie i morale wzięło górę – wojsko moskiewskie rzuciło się do ucieczki, rozpoczęła się rzeź uciekających. Moskwa ścigana była przez 4 godziny na przestrzeni 50 km. Zginęło kilka-kilkanaście tysięcy Moskwicinów „widać było na szerokiej przestrzeni otwartych pól ciała pomordowanych, zbroczone krwią zwłoki, porzucone bez głów, bez rąk i nóg”, do niewoli wzięto 5 tys. ludzi, w tym 8 wojewodów (głównodowodzącego Iwana Czeladnina, ks. Bułhakowych, Iwana Ługwicę, Iwana Prońskiego, Dymitra Kitajewa, Iwana Kołyczewa i Mikulińskiego), 37 pomniejszych dowódców, zdobyto cały obóz z wyposażeniem, chorągwiami, namiotami i drogimi szatami, zagarnięto 20 tys. koni. Po stronie litewsko-polskiej zginęło 500 żołnierzy w tym rotmistrz Słubicki i Jan Zborowski. Zwycięstwo było całkowite a pogrom Moskwy kompletny.

        Niestety, zwycięskie wojsko nie zdołało odbić Smoleńska, ponieważ zarówno zbyt późno pod miasto przybyło jak i nie było organizacyjnie przygotowane do zdobycia tego grodu. Wydawało się, że będzie to kolejna niewykorzystana wiktoria. Jednak bitwa pod Orszą odbiła się szerokim echem w Europie. Cesarz Maksymilian zmuszony był zrezygnować ze ścisłego wspierania Wasyla III i porzucić plany wspólnego ataku na Polskę i Litwę. Co więcej, zwycięstwo orszańskie doprowadziło do słynnego zjazdu wiedeńskiego w 1515 roku oraz do zerwania ściślejszych kontaktów cesarstwa z Zakonem Krzyżackim, co umożliwiło zwycięstwo w wojnie 1519-1521 i ostateczne złamanie Zakonu w 1525 roku (hołd pruski).

          Bitwa pod Orszą jest batalią prawie zapomnianą. Całkowicie niesłusznie. Uważam, że wraz z bitwą pod Grunwaldem 1410 i bitwą pod Beresteczkiem 1651, Orsza 1514 tworzy „wielką trójcę” nie tylko największych w danym wieku bitew Polski (a w przypadku Beresteczka na XVII wiecznym świecie) ale i są to trzy najważniejsze bitwy w dziejach I Rzeczpospolitej, a wraz z Bitwą Warszawską 1920 są to najważniejsze bitwy w dziejach Polski, najbardziej decydujące. Ta nieco kontrowersyjna opinia może budzić zdziwienie. Bo jakże to? Przecież i Grunwald 1410 (Malbork nie został zdobyty, Zakon walczył jeszcze ponad 100 lat), i Orsza 1514 (Smoleńsk nie został odbity, Moskwa nie została złamana) i Beresteczko 1651 (bunt kozacki nie został stłumiony) nie zostały wykorzystane… Owszem, jeśli patrzeć na owoce zwycięstwa, te batalie nie prezentują się okazale. Ale znaczenie tych bitew objawia się w skutkach, które zaszłyby, gdyby Polska je przegrała. A te za każdym razem byłyby katastrofalne (Grunwald – najazd i rozbiór Polski pomiędzy Zakonem Krzyżackim a Zygmuntem Luksemburskim, Orsza – najazd i rozbiór dokonany przez koalicję antyjagiellońską, Beresteczko – najazd i rozbiór pomiędzy Moskwę, Kozaków, Szwecję, Turcję i Brandenburgię). 

      W roku 2014 przypadła okrągła, 500 letnia rocznica tego wielkiego zwycięstwa, zwycięstwa dwóch a w zasadzie obecnie to trzech narodów – polskiego, litewskiego i białoruskiego. Szkoda, że nie została należycie uhonorowana. Obecnie należy zrobić wszystko, by godnie uczcić pamięć tej bitwy. Tak, by Orsza 1514 na stałe weszła do świadomości historycznej Polaków – obok Grunwaldu 1410 czy Bitwy Warszawskiej 1920.

                                                                                                                 

Bibliografia selektywna:

1. Marek Plewczyński, Wojny i wojskowość polska w XVI wieku. Tom I. Lata 1500-1548, Zabrze 2011.
2. Piotr Drożdż, Orsza 1514, Warszawa 2000.
3. Stefan Kuczyński, Wielka wojna z Zakonem Krzyżackim w latach 1409-1411, Warszawa 1987. 
4. Małą Encyklopedia Wojskowa, Warszawa 1967.
5. Tadeusz Nowak, Jan Wimmer, Historia oręża polskiego od 963 do 1795, Warszawa 1981.
6. Romuald Romański, Beresteczko 1651, Warszawa 2007.

                                                                                                                                          Kuba Pokojski

Korzystanie z serwisu oznacza akceptację polityki cookies. Akceptuję